Zawsze, gdy nadchodzi lato ogarnia mnie niepohamowana ochota na truskawki. Robię sobie wtedy ucztę smakosza, taką jednoosobową. Lubię je jeść w samotności, lecz nie zawsze mam ku temu warunki, gdyż w moim domu jest zawsze pełno ludzi.
Reklama:
Z Maksem (tym na dwóchch nogach) spotykamy się już od roku. Pewnego dnia zabrał mnie na spacer w głąb lasu, nieopodal naszego miasta.
Dzień był słoneczny, powiewał przyjemny wiatr. Maks zaprowadził mnie w magiczne miejsce niedaleko rzeki, gdzie świat zdawał się być początkiem a zarazem końcem. Usiedliśmy na ławce, a on zaczął delikatnie muskać mnie po szyi swoimi wspaniałymi ustami. Po ramionach schodząc coraz niżej. Wszystko zatrzymało się dla mnie na tą chwilę. Byłam taka szczęśliwa! Jego dłonie były delikatne. Wiedział, kiedy i jak mnie dotykać.
Całując, dotykałam jego jedwabiście gładkich włosów. Lubił to. Pachniał prawdziwym mężczyzną, który wie jak doprowadzić kobietę do bezgranicznego szczęścia.
Zapytał mnie potem czy jestem gotowa? Wiedziałam na co… Powiedziałam, że tak.
Maks wyjął z plecaka kosz świeżych, czerwonych truskawek oraz bitą śmietanę. Rozłożył koc. Rozebrał koszulę. Udekorował swe ciało truskawkami i śmietaną, mówiąc „Dziś to ja zrobiłem Ci deser, masz ochotę?” Skonsumowałam go – bez zastanowienia.
Przyznam, że smakował wyśmienicie. Obecność Maksa czułam od początku do końca. Był taki prawdziwy i zmysłowy. Ten dzień na pewno utkwi mi w pamięci do końca życia. To tylko ja, nudna, osowiała blondynka.
Moje spełnienie zawdzięczam czerwonym truskawkom.
Zdjęcia: ojoimages