Witajcie!
mam 26 lat..od 4 lat jestem sama.moje życie kręci się wokół pracy i domu..czasami spotkam się z przyjaciółką gdzieś wyjdziemy czy pojedziemy na krótką czy dłuższą wycieczkę...nie narzekam na swoje życie..nigdy się nie nudzę,ale brak mi często w nim sensu...bardzo chciałabym kochać i być kochana..nie mówię o miłości do rodziców czy rodzeństwa..chodzi o kogoś kto nadaje sens w życiu..z kim chce się budować przyszłość..przestaje mieć nadzieje,że cokolwiek zmieni się w moim życiu..tak bardzo brakuje mi czułości..mam wrażenie ,że najpiękniejsze lata mojego życia przelatują mi miedzy palcami..nie wiem jak sobie z tym radzić..nie jestem osobą bez zainteresowań czy np niedbającą o siebie...nie wiem dlaczego nie poznałam dotąd nikogo konkretnego...dlaczego nikogo nie fascynuje...może nie jestem osobą ciągle bywającą w towarzystwie ale mrukiem zamkniętym w czterech ścianach też nie..no przynajmniej nie zawsze myślicie,że długo się czeka na coś prawdziwego?czy czekanie coś w ogóle da? czy samotnym zostaje się z wyboru,czy niektórzy po prostu nie maja szczęścia w miłości? trochę boje się,że zgorzknieje i zestarzeje w samotności