Myślę, że zbyt często się kłócę. W pewnym sensie odrobinę mi to odpowiada, ale co na to bliscy? Zależy jak na to spojrzeć. Wiadomo, że przy ostrzejszej wymianie zdań możemy liczyć na usłyszenie tego, co tak naprawdę druga osoba o nas myśli. Jednak z drugiej strony, czy aby na pewno jest nam to potrzebne?
W pierwszym momencie wydaje mi się, że tak. Po chwili zastanowienia wyobrażam sobie, że ktoś bliski mówi o mnie okropne rzeczy. Nie, tego na pewno bym nie chciała. Czyli nie wiadomo, z której strony to ugryźć. Wszyscy dobrze wiemy, że kłótnia to nieodłączna część naszego życia. Raczej nie możemy zapobiec pojawianiu się spięć. A skoro coś już musi istnieć, może lepiej to zaakceptować? Znam różne pary, różne małżeństwa i różne inne odmiany związków. Każde z nich to odrębny przykład i jednocześnie odrębny wyjątek, potwierdzający regułę. Można się kłócić przez lata i dalej ze sobą być. Można też po pierwszej sprzeczce podkulić ogon i się wycofać.
fot. ojoimages
Niczego nie pochwalam, ani też nie potępiam. Przecież nikt nie ustala regulaminu kłótni i nikt tak naprawdę nie wie, jak powinno to wyglądać. Istnieje pewna teoria w psychologii, mówiąca o tym, że kryzys jest koniecznym składnikiem rozwoju. Co to ma do rzeczy? Mianowicie to, że czasami trzeba zburzyć stary porządek, aby zbudować coś nowego.
Jeśli burzyć to już radykalnie, czyli porządną wymianą zdań. Wtedy kłótnia staje się błogosławieństwem, niczym deszcz po wielu dniach suszy. Wiadomo jednak, że zbyt intensywna ulewa, potrafi wszystko zniszczyć. Jak zwykle więc, należy zachować umiar. Nie można wyciągać najcięższych dział, na byle potyczkę dnia codziennego. Przecież nasz partner także ma uczucia. Te akurat bardzo łatwo można zranić.